niedziela, 28 kwietnia 2013

Tym razem o sporcie.

Dzisiaj parę słów na sportowo. Od dziecka lubiłam sport, na wf-ie zawsze miałam same szóstki, chodziłam na wszystkie sks-y i uwielbiałam rywalizację. Nie zaangażowałam się jednak w żaden sport na poważnie, mimo że miałam do tego predyspozycje. Przez długi czas po prostu wystarczal mi wf i dodatkowe zajęcia jakie sobie znajdowałam, czyli wypady ze znajomymi na siatkę, bieganie, ćwiczenia w domu czy joga. W liceum jednak wszystko się zmieniło - znalazłam dla siebie sport, który pozwolił mi osiągać duże sukcesy, mimo że zaczęłam go tak poźno trenować - smocze łodzie. Zalety smoczych można wymieniać w nieskończoność. Najpiękniejsze w nich jest to, że pozwalają wykazać się każdemu, dają możliwość trenowania rekreacyjnie i amatorsko, ale także bardzo sportowo. Ja wybrałam tą drugą opcję i sama nie wiem kiedy - pokochałam ten sport i kocham do dziś, czego pięknym dowodem może być klub sportowy, który ponad rok temu założyłam wspólnie z kilkoma innymi entuzjastami, i który prowadzę z wielką radością.

Smocze Łodzie - moja drużyna w pierwszym sezonie wiosłowania

Tak więc smocze łodzie trenuję już na poważnie 9 lat. Jestem aktualnie zawodniczką drużyny PG Smoki Północy, a także reprezentantką Polski. Jest to sport wytrzymałościowo-siłowy, rozwija głównie górne partie ciała. Na początku trenowałam tylko wiosłowanie, później "wkręcałam" się też w siłownię. Przechodząc fascynację ergometrem wioślarskim, bieganiem, robieniem nieskończonych ilości brzuszków w domu pomiędzy treningami - powolutku uzależniałam się od ciężkiego wysiłku fizycznego i teraz nie umiem już bez niego żyć. Z pewnością w blogu tym chcę i będę pisać o moich treningach bardziej szczegółowo. I nie tylko tych smoczych, ale także tych, które robię po prostu dla siebie i które nadają się dla wszystkich - nie tylko amatorów smoczych łodzi. Szczególnie zafascynowana jestem ostatnio crossfitem, bardzo ciekawą formą treningu, która, przynajmniej w moim przypadku, daje niesamowite efekty. Mimo tak długiego trenowania, muszę przyznać, że odkąd mojej treningi przybrały formę bardziej zbliżoną do crossfita - moja sylwetka zmieniła się zdecydowanie na korzyść. Treningi te pozwoliły mi rozwijać się bardziej proporcjonalnie i efekty te są bardzo zadowalające;) Mam nadzieję, że już niedługo będę mogła pochwalić się zdjęciami - w końcu mam wspaniałego fotografa u boku.

A już jutro, żeby utrzymać sportową tematykę, moja propozycja na przepyszny przedtreningowy obiad - lekki (nie leży na żołądku nawet jak zjesz go na 1,5/2 godziny przed treningiem!), ale sycący, szybko przyswajalny kurczakowo-owocowy przysmak!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz